Archive for the ‘Kázání’ Category

Kazanie – 2. Niedziela w Adwencie 2017

Tekst kazalny: Łk 17,20-21
Zapytany zaś przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie Królestwo Boże, odpowiedział im i rzekł: Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie, ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo: Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was.

Siostry i bracia w Panu Jezusie Chrystusie!
Obchodzimy dzisiaj 2. Niedzielę w Adwencie, która to podejmuje temat przyjścia Bożego Królestwa. Bardzo ładnie to brzmi – przyjście Bożego Królestwa. Ale jak my, ludzie 21. stulecia, możemy taki fenomen zrozumieć? Królestwo? Przecież żyjemy w Republice. Najbliższe nam Królestwa to będzie Szwecja, Dania, no w ostateczności Księstwo Liechtenstein. Żadna z tych monarchii nie zbliża się jednak do naszych granic. Historyczne Cesarstwo Austro-Węgierskie, którego jako Księstwo Cieszyńskie byliśmy tu częścią, nie istnieje od 100 lat; i nie zapowiada się na to, aby ktoś chciał je wskrzesić. Ludzie, którzy oczekiwali by na powrót królestwa to dzisiaj malutkie grupki, których nikt poważny nie traktuje, za jakąkolwiek siłę.
Zupełnie inaczej było w czasach Pana Jezusa. Żydzi znów znajdowali się – mówiąc obrazowo – pod cudzym butem. Byli częścią Imperium Rzymskiego, które w tym czasie wzmacniało swoją potęgę, poprzez instytucję cesarstwa. Co prawda były jakieś elementy autonomii, był nawet król – tak dobrze nam znany Herod, aczkolwiek Judea nie miała nawet statusu prowincji, była tylko częścią Syrii. Cała „dynastia” Herodów była jednak obcego pochodzenia, co tylko mogło utrwalać niechęć Żydów do pogańskiego Króla.
Ludzie chcieli mieć swojego króla. Króla żydowskiego. Takiego jak kiedyś Dawid, czy Salomon. Takiego, dzięki któremu będą czuć dumę ze swego narodu i ze swojego państwa. Narastała więc chęć zbuntowania się Rzymowi i przywrócenia tego, co było. Od ostatniego Powstania Machabeuszów minęło już więcej jak 150 lat, rany się zagoiły, a chęć do wzięcia spraw w swoje ręce stawała się coraz silniejsza. Żydzi tamtych czasów oczekiwali na przyjście Mesjasza – dosłownie Pomazańca, choć różnie wyobrażali oni sobie Jego rolę. Właściwie można mówić o całej palecie różnorodności – a to od ekstremistycznych Zelotów – czekających tylko na wybuch wojny, po liberalną elitę Saduceuszy, którzy odrzucali wręcz koncepcję Mesjasza.
Dzisiejszy tekst kazalny pokazuje nam jednak pytanie o Królestwo Boże, zadane przez faryzeusza. Przyzwyczailiśmy się do postrzegania faryzeuszy jako tych złych – ale na tle dwóch skrajności – tj. Zelotów i Saduceuszy, Faryzeusze sprawiali wrażenie mądrej i głębokiej drogi środka. Jezus dostaje pytanie – kiedy przyjdzie Królestwo Boże? To było takie dość kontrowersyjne pytanie. Gdyby zapytano Jezusa CZY przyjdzie Królestwo Boże – to by było łatwe pytanie, no i tym samym łatwa odpowiedź. Ale KIEDY? To by dopiero była wygoda, gdybyśmy znali dokładną datę – dzień i godzinę przyjścia Bożego Królestwa. My ludzie lubimy taką wygodę – w sumie, czemu nie mielibyśmy jej lubić? To dobrze, że możemy sobie zapisać datę czegoś, co ma dla nas znaczenie. Zresztą jako parafia w każdym roku publikujemy rozkład nabożeństw na cały rok. Zero zaskoczenia.
Jednak odpowiedź, którą daje Jezus faryzeuszom, jest zupełnie inna niż ta, której można byłoby się spodziewać. Przecież na tak postawione pytanie, można się było spodziewać bądź to odpowiedzi – Królestwo przyjdzie wtedy i wtedy, albo – krótko i zwięźle – nie wiem. A Jezus daje inną odpowiedź. Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie. No i mamy problem. Zwykle niedostrzegalnie przychodzą złe rzeczy. Ciężka choroba, czy epidemia. Ulatniające się w powietrzu chemikalia. Niedostrzegalnie przychodzi złodziej. Sama zła symbolika. Tak, i co więcej, Jezus od takich skojarzeń nie ucieka, mówiąc w Objawieniu Janowym: Oto przychodzę jak złodziej.
Gdyby jednak na tym zakończyć odpowiedź Jezusa, mogło by się wydawać, że chce on pozbyć się Faryzeuszy, dając im wymijającą odpowiedź. Ale Jezus kontynuuje: oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was. Anthony de Mello – indyjski jezuita, ułożył kiedyś taką oto opowieść, która bardzo dobrze pasuje do tego tekstu Ewangelii. Pozwólcie, że ją zacytuję:
– Przepraszam panią – rzekła jedna morska ryba do drugiej
– jest pani starsza ode mnie i bardziej doświadczona, pewnie będzie mi pani mogła dopomóc. Proszę mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć to, co nazywają oceanem? Szukam już wszędzie – bez rezultatu.
– Oceanem jest miejsce, gdzie teraz pływasz – odpowiedziała stara ryba.
– To? Przecież to tylko woda… A ja szukam oceanu – odparła rozczarowana młoda ryba, odpływając, by szukać gdzie indziej.
Przestań szukać, mała rybko. Nie ma czego. Musisz tylko stanąć spokojnie, otworzyć oczy i patrzeć. Nie możesz Go nie zobaczyć.
Ta bajkowa opowieść, pokazuje nam na coś bardzo głębokiego, na coś czego świadomość miał Jezus, wypowiadając słowa o Królestwie Bożym, które jest pośród nas. My ludzie tak często nie dostrzegamy tego co mamy. Często dopiero kontrast uzmysławia nam, co tak naprawdę mamy. Ale nie każdy może sobie pozwolić, aby jechać – nie wiem, na drugi koniec świata, aby dzięki temu zauważyć i docenić to co ma. Tego rozpoznawania mamy się uczyć na miejscu. Mamy wokół siebie rozpoznawać to co ważne. Łatwo powiedzieć niczym owa rybka – przecież to tylko woda. Przecież życie, które żyjemy, jest takie sobie, raz lepsze, raz gorsze, raz nas zaskakuje, raz jest do przewidzenia. Nic specjalnego. Jeżeli to Boże Królestwo jest czymś wielkim, to lepiej aby przyszło z hukiem, wyraziście, z fanfarami, aby wszyscy mogli je zobaczyć, a nie tak po cichu i bez jakiegoś większego wyrazu.
Być może dlatego taką popularnością cieszą się wszystkie barwne opisy końca świata. W ramach chrześcijaństwa – a to w oparciu o fragmenty Objawienia św. Jana powstał tzw. millenaryzm – inaczej chiliazm – czyli nauka o 1 000 – letnim królestwie Bożym. Ta nauka, która w ciągu 2 000 lat chrześcijaństwa przybierała bardzo różne formy, nie może być przez nas obojętnie pominięta, kiedy to omawiamy przyjście Bożego Królestwa. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że po wielkim ucisku i prześladowaniach przyjdzie czas powszechnego szczęścia i panowania wierzących i dopiero potem nastąpi koniec świata. Taka teoria, choć powołuje się na Biblię, przeczy biblijnej nauce, komplikuje problem powtórnego przyjścia Chrystusa, oraz jest sprzeczna z XVII artykułem Wyznania Augsburskiego, które mówi: Kościoły nasze … potępiają też innych, którzy obecnie szerzą poglądy żydowskie, że przed wskrzeszeniem zmarłych pobożni obejma rządy nad światem, zdławiwszy wszędzie bezbożników. Tak więc dla nas koncepcja Bożego Królestwa, które widzialnie przyjdzie na ziemię i będzie istnieć 1 000 lat jest nie do przyjęcia.
My mamy, drodzy, odkrywać Boże Królestwo, które JUŻ przychodzi, a którego przyjście zostanie uwieńczone ponownym przyjściem Chrystusa na ziemię – czyli tzw. Paruzją. Ale tutaj warto postawić sobie pytanie. No dobrze, wiemy, że Królestwo Boże przychodzi, ale jak to się dzieje? Wyglądam przez okno i go nie widzę. Telewizję włączam i również go nie widzę. Jak to się dzieje? Znów będzie cytat, tym razem w Dużego Katechizmu Marcina Lutra, z wytłumaczenia słów Modlitwy Pańskiej „Przyjdź Królestwo Twoje”. Reformator pisze w nim: W dwojaki bowiem sposób „przychodzi do nas królestwo Boże“: raz tu docześnie przez Słowo i wiarę, drugi raz wiecznie przez zjawienie się Pana. Królestwo Boże przychodzi docześnie przez Słowo i wiarę. Słowo i wiara to podstawowe kanały komunikacji między Bogiem a nami.
Zobaczcie, że wszystkie te opisy zwracają uwagę na to, że Królestwo Boże przychodzi. Przychodzi. Nie, że my je sobie przyciągamy. Podobnie jak zima przychodzi nie dlatego, że sobie to demokratycznie przegłosowaliśmy, ale po prostu kiedy ma przyjść, to przychodzi. Ale podobnie jak w przypadku zimy, człowiek nie ma wpływu na to, kiedy i z jaką intensywnością ona przyjdzie, to jednak coś jest po naszej stronie. Przecież do zimy trzeba się przygotować. Trzeba mieć ciepłe ubrania, czy dobre buty, zrobić zapasy drewna, węgla, albo skontrolować instalację gazową, wreszcie wymienić ogumienie w samochodzie na zimowe. Jeżeli ktokolwiek z nas by kompletnie zbagatelizował nadchodzącą zimę, było by to nie tylko straszliwe lenistwo, ale wręcz bezmyślność, która mogłaby się skończyć śmiercią.
Z przyjściem Bożego Królestwa jest bardzo podobnie. Też mamy być gotowi. I tu – na zasadzie odwrotnej analagii. Od tego, że założymy ciepłe buty, czapkę i gruby sweter nie przyciągniemy na siebie śniegu, nie przyspieszymy przyjścia zimy. Tak samo – od tego, że będziemy gotowi na przyjście Jezusa, Królestwo Boże obiektywnie nie przyjdzie. Obiektywnie nie. Ale do nas przyjdzie. Do naszych serc, do naszych domów, do naszych rodzin, do naszego zboru. To wszystko zaczyna się w nas samych, z Bożej woli, z działania Ducha Świętego.
Czy jednak rzeczywiście Boże Królestwo przychodzi do nas, do naszego zboru? Tak często mówimy, że jest źle. Owszem, w tym roku chyba historycznie, po raz pierwszy od założenia bystrzyckiego zboru będziemy mieli mniej niż 20 konfirmantów – i to razem, z obu grup językowych. Ogromny procent młodych ludzi opuszcza rodzinne strony i to potem widać jak wielki procent chrzczonych dzieci u nas, mieszka w Pradze, w Ostrawie, w Brnie, właściwie w całej Republice a nawet na zachodzie Europy. Trudno oczekiwać, że te dzieci będą tu chodzić na szkółkę niedzielną, czy też w zupełnie innym środowisku znajdą ewangelicką wspólnotę wiary.
Bym powiedział brutalnie – to królestwo Boże, to subiektywne królestwo Boże, się od nas oddala. Oddala bo dawny porządek Szkoła-Kościół-Rodzina odchodzi w zapomnienie. W szkołach brakuje dyscypliny, nauczyciele pozbawiani są autorytetu – czasem przez samych rodziców. Kościół odwiedza się odświętnie, raz za jakiś czas albo w ogóle, zresztą znów powiem brutalnie – nasz Kościół nie istnieje w debacie, w dyskusji na arenie publicznej i tym samym jego głos jest niemal zerowy – a to też wpływa negatywnie na całość. Rodzina – wystarczy zobaczyć ile małżeństw się rozpada z mało ważnych powodów, ilu ludzi ma strach z poważnym zaangażowaniem się w małżeństwo, w rodzinę, ilu ludziom jest to kompletnie obojętne, ile tej obojętności wlewa się w relacje rodzinne, jak to wpływa na dzieci i ich wyobrażenie świata.
Jeśli upadają, zanikają wszelkie autorytety, to w jaki sposób oczekiwać na Królestwo? Przecież Królestwo jest ze swej natury założone na autorytecie. Oczywiście jego autorytet jest inny niż autorytety tego świata. Nie można Królestwa Bożego budować z ziemskiego błota. Królestwo Boże przychodzi do nas. Szykujmy się więc jak na nadejście zimy. Szykujmy się i módlmy się o szkoły – aby uczyły dzieci szacunku i odpowiedzialności, módlmy się o zbory – aby były miejscem miłosierdzia i prawdy, oraz za rodziny aby uczyły miłości i zaufania. Królestwo Boże przychodzi. A my – prostujmy nasze drogi, bo Adwentu nadszedł czas. Królestwo Boże przychodzi, a my nie bądźmy jak głupie panny ze znanej historii ewangelijnej, które wzięły lampy, ale zapomniały oliwy. Bądźmy gotowi a ową gotowość sprawdzajmy i rozwijajmy w każdy dzień naszej ziemskiej pielgrzymki, aby gdy przyjdzie Oblubieniec – Król Jezus Chrystus, znalazł nas przygotowanych. Amen.

Neděle Věčnosti

Sk 1,11: „Muži z Galileje, co tu stojíte a hledíte k nebi? Tento Ježíš, který byl od vás vzat do nebe, znovu přijde právě tak, jak jste ho viděli odcházet.“

Sestry a bratři v Kristu!

A tak jsme už u konce církevního roku. Roku během, kterého jsme oslavovali výročí 500. let Reformace, roku během kterého každý z nás svým výjimečným způsobem zaznamenal Boží působení a Boží milost ve svém životě. Ale konec církevního roku v naši evangelické tradici není jenom samotným koncem, ale odkazuje na něco víc. A proto dnešní neděle se nazývá také Neděli věčnosti. Tento název existuje u nás vice méně 200 roků a zavedl ho pruský král Fridrich Vilém III, na památku vojáků, kteří zemřeli během Napoleonských válek. Dřív táto neděle, jinak 27. neděle po Trojici ani neexistovala, třeba v postili Dambrowského je poznámka, že kdyby církevní rok měl až 27 neděli po Trojici, tak aby v tento den použit text Evangelia buď to ze svátku Proměnění Páně (což v luterské tradici je poslední neděle po Zjevení) anebo – a to je zajímavé – aby použit texty z dne svaté Kateřiny – křesťanské mučedníci, která žila ve 4. století. Některé církve luteránské ve světě prožívají dnes stejně jako římští katolíci slavnost Ježíše Krista krále. My ale jsme věrní této pruské tradici a prožíváme dnes Neděli Věčnosti.

Pokud ještě pamatujete na text kázání, který jsem přečetl, tak když jste ho pečlivě poslouchali, to jste se všimli, že popisuje on události, které měly místo 40. dnů po Zmrtvýchvstání Krista. To znamená, že se jedná o příběh Nanebevstoupení Páně. Samozřejmě této události věnujeme zvláštní sváteční den, i když musím se smutkem konstatovat, že je možné mít dojem, jakoby tento svátek pro nás nebyl důležitý, neboť frekvence na službách božích je tehdy velice mizerná. To tak jenom na okraji. To co se ale stalo v den Nanebevstoupení Ježíše skvěle představuje nám dnešní hlavní téma neděli věčnosti. To jest očekávání. Očekávání na – zde bude těžké, možná pro někoho nové slovo – očekávání na Paruzii – to znamená druhý příchod Ježíše Krista.

Než se ale budeme zabývat hlubokou teologii, kterou nám dává dnešní text kázání, zaměřme se zatím na mnohem jednodušší věc. Pocity. Pocity, které ovládaly učedníky po jejích rozloučení se svým Mistrem, Pánem a Spasitelem. Jak myslíte, co oni tehdy cítili? Společně prožili smrt Ježíše, těšili se jeho zmrtvýchvstáním, pak zažili ještě několikrát jeho přítomnost, a teď je třeba se loučit. Jak ale teď bude vypadat jejích život? Vždyť jako Ježíšovi učedníci ho poslouchali, následovali, dělali to co jím přikázal. Byli ve stínu jeho autority. A teď, najednou stín mizí a všichni se na ně dívají. Všichni jsou zvědaví co učedníci Mistra z Nazareta se naučili a co vlastně mohou nabídnout. Jak myslíte, měli apoštolové sílu, aby hodně a efektivně zastupovat Ježíše na zemi?

Představte si, že v polovině vyučování zkušený učitel odchází a jeho místo mají nahradit jeho vlastní žáci. I kdyby se snažili nevím jak, tak stále nejsou schopní nahradit autoritu, zkušenost a znalosti svého Mistra. Stejně bylo v případě apoštolů. Kniha Skutků popisuje nám tento krátký úsek 10. dnů, mezi nanebevstoupením a sesláním Ducha svatého. Apoštolové během této doby, krom toho že se neustále modlili, udělali jenom jednou věc. Zvolili nového apoštola – na místo Jidáše – to jest Matěje. Jen tolik. Anebo až tolik. Na víc nebyli schopni si dovolit protože měli strach před Římany a Židy. A tento strach měl své reálné důvody. Poslušně ale čekali v Jeruzalemě na to co Bůh pro ně udělá.

Takže – a to je zde klíčové, oni se nezastavili na okamžíčku nanebevstoupení. Před tým varovali je andělé Páně slovy: Muži z Galileje, co tu stojíte a hledíte k nebi? Proč stojíte a hledíte k nebi? Těmito slovy, se začíná drazí doba očekávání na opětovný příchod Ježíše, doba která stále trvá, doba které konec zná jenom všemohoucí Bůh. Nám ale zůstává jenom nejisté očekávání. Zůstává nám teologicky řečeno Advent – neboť to slovo právě znamená očekávání.

Co to ale znamená pro nás? Co to znamená pro běžného člověka? Jak to má ovlivňovat naši každodennost? Tento příběh i když se možná zdá trochu abstraktní, nebo alespoň těžký, je opravdu velice životní. Postoj, před kterým andělé varovali učedníky platí i v naších životech. Možná i my chtěli bychom hledět k nebi. Zastavit se na jednom okamžiku. Nic neřešit. Prostě, se těšit chvíli. Dívat se do tohoto nebe a jenom si opakovat, že všechno je v pohodě, všechno máme pod kontrolou. Že tam v nebi je náš referenční bod, který nás drží. To je drazí velké pokušení. Pokušení aby zapomenout na ostatní, důležité věci, a soustředit se jenom na to co pro nás dobré a jednoduché. Aby učinit z toho takový prostředek ospravedlnění.

Jak to myslím? Kdyby apoštolové zůstali na místě rozloučení s Kristem, mohli by to právě ospravedlňovat tímto, že vždyť na něho čekají. Že je to posvátné, zvláštní místo. Že vždyť samotný Kristus je povzbudil, aby na něho čekali. Člověk aby nemusel nic dělat si najde hodně různých důvodů. A to se týče i víry i běžného – řekněme světského života. Ale vždyť Kristus očekává od nás něco jiného. Stejně jako i neočekával, že učedníci se zastaví na místě rozloučení. On měl pro ně plán. On neponechal je o samotě. Neukončil brutálně krasnou kapitolu své přítomnosti. Doba očekávání – teologicky – druhý Advent, je stále doba Ježíšovy přítomnosti, blízkosti, jenom v jiných podmínkách.

Aby to pochopit, aby pochopit očekávání na opětovný příchod Kristův, je třeba se zaměřit na vyznám nanebevstoupení Páně. Vyznám, který pro nás luterány je dost zvláštní. Protože pro nás táto událost nebyla počátkem Ježíšovy nepřítomnosti, vzdálenosti a čeho tam ještě. Právě opačně! My luteráni vyznáváme učení o všudypřítomnosti Kristova těla po jeho nanebevstoupení. Což znamená, že i když Kristus je jakoby „hlavně“ v nebesích, tak stále je reálně přítomný, třeba v darech Večeře Páně. Nebesa to není nějaké vězení pro Krista – jako to v praxi tvrdila švýcarská reformace. Pokud Ježíš je Bůh, tak nemůže být omezený jenom na jedno místo. Takže když slavíme svátost Večeře – tak jako třeba dnes, tak Kristus je skutečně blízko nás, nás – každého z nás, je to přítomnost objektivní ale zároveň velice osobní, a tento moment jeho přítomnosti, je to místo nejbližší nebesům zde na zemi – jako to krasně popisuji klasici luteránské teologie.

A to je drazí klíčové pro naše chápání života. To je svým způsobem symbolické, že Bůh neočekává, abychom se dívali do nebes, a čekali na nevím nějaký zázrak, buď cokoliv. Bůh své království, svou přítomnost přináší k nám, na zem. Bůh říká nám, že naše existence zde na zemi je jenom dočasná, ale zároveň činí nás zodpovědnými za tuto dočasnost. Jinak řečeno – abychom to lepé pochopili. Naše očekávání na opětovný příchod Krista, je to vyplňování Božího plánu teď a tady. Náš život na zemi není jako očekávání na autobus na zástavce, není to zbytečná doba. Člověk víry, křesťan, ví, že neexistuje taková doba, která by byla zbytečná. I když – a to už naše chyba, my můžeme každou dobu promarnit, můžeme všechno zanedbat. Můžeme. Ale to není správné. Je to hřích. Bůh chce aby táto doba mezi nanebevstoupením jeho Syna a jeho opětovným příchodem byla co nejlíp využitá. Aby zde na zemi, mohl nalézt srdce, která budou otevřená na jeho milost, která budou vděčně prožívat své životy. Srdce, která se budou řídit přikázáními. Říká se, že křesťan má být pořad připravený na Kristův návrat. Ano, říká se. A jak to vypadá v našem konkretním případě? Je v našem každodenním působení vědomí toho, že cokoliv činíme, činíme to tak dlouho, jak Bůh rozhodně, že už stačí? Prostě – je v naši každodennosti skutečné vědomí věčnosti a bázeň, která by měla s ní souviset?

Sestry a bratři v Kristu!

Je ještě jedna taková věc, která souvisí s názvem dnešní neděle – to jest Věčnosti. Je to taková zvláštnost. Co chvíli vzniká nové nějaké proroctví kdy přesně opět přijde Kristus. Do konce jsou různé křesťanské denominace, hnutí buď sekty, které jsou především zaměřené na nějaký přesný termín konce světa. V luterství ale něco takového moc neexistuje. Proč? Jako luterský ortodox, řekl bych, že je tomu takto protože luterství obsahuje čisté a zdravé biblické učení. A právě na základě toho biblického učení víme – anebo měli bychom vědět, že konec světa, opětovný příchod Krista, to není nějaká událost, kterou lze srovnat s běžnou veřejnou akci, na kterou se připravíme – skoro jako na nějaký výlet. Co víc – nikdy nebudeme úplně na to připravení. Ale podívejte se – byli apoštolové úplně připravení na to co mělo je čekat po Ježíšově nanebevstoupení? No nebyli. A mohli ovlivnit všechno kolem sebe? No nemohli. A zastavili se z toho důvodů? No nezastavili.

A to je drazí nauka pro nás. Máme očekávat na Kristův příchod. I když nejsme na něj připravení, ale máme se o to starat. I když nemůžeme úplně ovlivnit naše životy, ale máme se o to starat. I když občas je těžko jít dopředu, tak pamatujme, že delší zastavení je jako regrese, jako posunování se zpět. Očekávejme na opětovný příchod Páně. Vděčným srdcem plným víry a lásky. Každodenní poctivou a zodpovědnou práci. Poslušným a obětavým vykonáváním své společenské roli. Nehleďme v nebo. Nehleďme v něco co nás jenom zastavuje. Hleďme před sebe. Hleďme ve směru věčnosti. Očekávejme na věčnost aktivně, ne pasivně. Konečně – i když věčnost se nám může zdát jako nečitelná, nebo nejista, pamatujme – králem Věčnosti je Bůh, a pokud budeme mu věrní, nemusíme mít strach. Nemusíme mít strach protože Kristus svou smrti na kříži, otevřel nám bránu věčnosti. A tehdy, věčnost je pro nás nic jiného, než život. Plný život v Boží blízkosti, bez konce. Amen.

3. neděle před koncem Církevního roku

1 Krl 18,21: Tu přistoupil Elijáš ke všemu lidu a řekl: „Jak dlouho budete poskakovat na obě strany? Je-li Hospodin Bohem, následujte ho; jestliže Baal, jděte za ním!“ Lid mu neodpověděl ani slovo.

Sestry a bratři v Kristu!

Listopad je to takový velice zvláštní měsíc v naším církevním kalendáři. Před týdnem Památka zesnulých, za týden Den Pokání a pak za další týden Neděle Věčnosti. Jenom těžká a smutná témata. A zrovna dnes máme jedinou, vice méně normální neděli, ale i ona neutíká od těžkých ale i důležitých existenčních otázek.

Pro dnešní kázání jsem vybral krátký text ze Starého Zákona, z 1. knihy Královské – text je krátký, ale kázání bude dlouhé. Je to příběh proroka Elijáše, který ne-bezdůvodně je považován za nejdůležitějšího proroka v Starém Zákoně. Byl to člověk, kterého životopis mohli bychom rozdělit až na několik lidi. Velice zajímavá postava, která žila v době, kterou je těžko popsat jako skvělou. Spíše, jako velice špatnou a krutou pro zbytek věřícího ještě Izraelského národa. Pohanské vlivy v tzv. Severním Izraeli byly tehdy silnější než původní, Izraelská víra v jednoho Boha. Celé království bylo plné různých soch a dalších kultických míst fénického boha Baala. Celé království bylo plné kněží, kteří obětovali různé dary tomu fénickému bohu. Ve stejné době klesala víra v jednoho Boha, v Boha Abrahama, Izáka. Ve stejné době lidé věrní pravému Bohu byli pronásledování. A proto, když Bůh povolal Elijáše za proroka, bylo to pro něho skoro jako odsouzení na trest smrti. Zdálo se, úkol, který mu Bůh svěřil je úplně nereálný. Zdálo se mu. Zdálo se mu – ne proto, že najednou Elijáš objevil v sobě nějaký velký talent, ale proto, že Bůh, který ho poslal je Všemohoucí.

1. kniha Královská a skutečnost kterou ona popisuje, může pro nás vypadat jako velice vzdálená. Vždyť popisuje události spřede 2 800 let. Od této doby se změnil svět, se změnila civilizace, samozřejmě od této doby jsme prožili několik významných technologických převratů. To je pravda. Ale když čteme Bibli, a čteme ji pečlivě a pozorně, tak objevíme, že člověk jako morální, respektive etický subjekt, se nemění. Stále ohrožuji nás stejné věci, stále – i kdyby se nám zdálo, že je jinak, tak hřích je hřích. Stále nad námi vládne ďábel, který chce vzdálit nás od Boha, vzdálit nás od života a ponechat na smrt.

Situace ve které žil Elijáš je velice podobná této, kterou dobře známe dnes. Doba Elijášův je totiž doba velké prosperity. Doba během které, tento tak specifický a plný napětí region světa, se mohl těšit dobou pokoje. Spolu se sebou žily dobře nejen okolní království, ale také různé národy a etnické skupiny. Byla to doba tolerance, také náboženské tolerance. Ale v důsledku toho vznikl synkretismus. Takže různá náboženství přijímala cizí pro sebe prvky z jiných náboženství. Tak bylo i v případě tehdejšího judaismu. Proč lidé takhle jednali? Samozřejmě z našeho hlediska zní a vypadá to velice šíleně, když vidíme lidí kteří osobového, jednoho a všemohoucího Boha nahradili falešným bohem, který podle tehdejších představ vypadal trochu jako starověký egyptský stavbyvedoucí. Proč lidé udělali něco takového? Proč Izraelci uctívali falešného, cizího boha, ba, uctívali ho dokonce i v Jeruzalémským chrámu? Odpověď na této otázky je podle mě jednodušší než by se zdálo. A co víc, táto odpověď neříká nám jenom něco o minulosti, ale je to univerzální odpověď, což zmámená, že platí i dnes.

Problém, který obsahuje kauza „Baal“, je to problém lidské potřeby náboženství. Člověk prostě tento náboženský prvek potřebuje. Dokonce i nejradikálnější ateista v něco věří – i kdyby tuto vírou byla neustala válka s Bohem, v kterého prý nevěří. Víra – v širokém slova smyslu je prostě součást našeho života a naši totožnosti. K náboženství bezpochybně patří postava Boha – buď to jako osoby, anebo jako nějakého silného živlu, který vládne nad světem, nebo ho stvořil, a podobně. Pokud ale uznáváme Boha, tak otázka zní, jakého Boha uznáváme? Každý z nás si tvoří nějaké představy Boha. To je normální věc. Hůř, jestli si tvoříme Boha na základě naších představ. Jestli Bůh má být pro nás takovým – použijí populární dnes slova – doplňkem stravy.

Přesně tak bylo v době Elijášův. Prosperita, bohatství, lidé si žili na vysoké úrovní. Ano, oni věděli, že jejích prapraprarodiče byli na pouští, že Bůh Izraele je vyvedl z Egyptského otroctví. To jo. Ale to bylo kdysi. To už patří k minulosti. Ano, respektujeme naší minulost, tradici a víru naších předků, ale pro nás to už není závazné. Oni nepotřebovali Boha, který vedl jejích předky pouští, oni potřebovali Boha pro dobu prosperity. A takový byl Baal. Bůh zemědělství, Bůh plodnosti. Pokud chtěli bychom Baala přeložit nějak na naše dnešní podmínky, tak rozhodně byl by to Bůh konzumace.

Není náhodou, že na Západě, když v letech 60tých a 70tých, když vyrostla generace, která nevěděla co je to válka a podobně, se začala velká krize totožnosti, která ovlivnila i náboženství. Lidé hledali něco nového. Najednou se velice populární stal budhismus – který pro mladé této doby vypadal jako něco mnohem vhodnějšího pro soudobého člověka. Jiná věc, že to byl takový specifický západní budhismus, který neměl hodně společného z třeba lidovým asijským budhismem. Každopádně byla fascinace jiným pohledem na náboženství. Budhismus o kterém se občas říká, že je to ateistické náboženství, se soustředí na člověku, na jeho pohodě, podporuje vegetarianismus, pacifismus – alespoň oficiálně. V tomto západním budhismu a v jeho různých, sektářských podobách člověk si sám tvoří pravidla, podle kterých má žit. Je to prostě ideální řešení pro člověka, který nade vše, si váží individualismus. A takto se tehdy budhismus objevil na západě a dnes je i u nás na Těšínsku, třeba už několikrát jsem viděl jejích inzeráty v Českém Těšíně. Prostě lidé hledají náboženství, které bude jako doplněk stravy.

Ale křesťanství nesmí a nemůže být považováno jenom jako nějaký doplněk stravy. Nedávno jsme si vzpomínali dílo Reformace, někteří z nás se dívali na film Luther a tak náš Reformátor, anebo herec který ho hrál, ptal se: Jak najdu milosrdného Boha? Luther hledal Boha, měl s tím obrovský problém, protože měl o něm špatnou představu, kterou ponechal mu Středověk. Ale konečně Luther Boha nalezl. Ne bylo to nějaké subjektivní objevení, ale právě objektivní. Protože Bůh se objevil v Ježíši Kristu. Ježíš Kristus je Boží obraz, jako to píše apoštol Pavel v listu Koloským – On je obraz Boha neviditelného (Kol 1,15). Pokud potřebujeme Boha, objevuje ho nám Kristus. Kristus, který založil svou církev, který v této církvi je stále přítomný a to skrze Slovo a svátosti.

Reformace přinesla nám takzvané „Sola“ – Solus Christus, Sola Scriptura, Sola Fide, Sola Gratia – což znamená Pouze Kristus, pouze Písmo, pouze Víra a pouze Milost. Pouze. To je zde – drazí, klíčové slovo, které souvisí s textem kázání. Přečtu ho ještě jednou: „Jak dlouho budete poskakovat na obě strany? Je-li Hospodin Bohem, následujte ho; jestliže Baal, jděte za ním!“ Jako evangelíci můžeme být hrdí na své dědictví. Na přeložení Slova Božího k srozumitelné řečí. Na rozvoj školství. Můžeme být hrdí, že místní evangelíci, vytrvali ve své víře i v době pronásledování. Že s takovou ochotou, po tolerančním patentu stavěli kostely – třeba u nás v Bystřici. Ale být Evangelíkem to nejen vzpomínat na to co bylo, ale reformační principy stále uplatňovat ve svém životě. A této principy to právě této protestantské Sola – pouze.

Solus Christus – pouze Kristus. To nejen odstranění prostřednictví svatých a papežského primátu nad církvi. Ale to také uvědomění toho, že Kristus je v podstatě náš existenční klíč. Ano. Bez Krista jsme v zajetí hříchu a smrti. Bez Krista jsme vzdálení od Boha. Ve Filipským 4,13 apoštol Pavel píše: Všecko mohu v Kristu, který mi dává sílu. Zopakují – Všecko mohu v Kristu, který mi dává sílu. Je to i naše vyznání? Je to i naše vyznání v naší bezmocnosti? Když chybí nám síla, když nejsme schopní jednat, máme to vědomí, že můžeme spoléhat na Krista? Na opak – když všechno se nám vede, jsme schopni za to Kristu děkovat a brát to jako dar a ne jako naši zásluhu? Bylo už tolik různých snah, aby z Krista udělat jenom velkou, lidskou hrdinu. Ale Kristus to je pro nás prostě jediná cesta záchrany. Jediné spojení, jaké existuje mezi Bohem a člověkem. Kristus je viditelná Boží láska a naděje. Kristus, svým vlastním příkladem učí nás správného, milostiplného chování k bližnímu. Kristus je naší odpověď na otázku o Boha. Kristus, a pouze Kristus. Pokud chceme nalézt cestu k Bohu mimo Krista, tak místo Boha nalezneme jenom ďábla. I kdyby tento ďábel měl nějakou lákavou moderní podobu, tak stále je to ďábel. A sloužit ďáblu a Bohu najednou nemůžeme a říká to nám Kristovo Evangelium: Nikdo nemůže sloužit dvěma pánům. Neboť jednoho bude nenávidět a druhého milovat, k jednomu se přidá a druhým pohrdne (Mt 6,24).

Sola Scriptura – Pouze Písmo. Písmo svaté – Bible, je samozřejmě velice důležitým elementem naší kultury. To je pravda, že různé biblické postavy se stály humanistickým dobrem pro celé lidstvo – třeba Jób jako personifikace nevině trpícího člověka. Ale Písmo Svaté to pro nás především Boží Slovo, takže Slovo které Bůh nám svěřil. A proč nám svěřil? Jako evangelíci rozlišujeme mezi Zákonem a Evangeliem. Zákon ukazuje nám náš hřích a Evangelium ukazuje na dar odpuštění prostřednictvím Krista. A právě proto musíme číst Bibli. Aby vědět co je to hřích, vědět jak máme správně žit, a vědět, že pro nás nedokonalé hříšníky, Kristus zemřel na kříži. Písmo svaté jasně ukazuje nám co je dobro a co zlo. Dnes je takový pokus aby nově definovat co je dobré a co špatné. Koneckonců člověk si sám tvoří svůj seznam morálních hodnot. A to je hrůza. Protože když člověk bude rozhodovat co je dobré a co špatné, to – a víme to na základě dějin, může se to skončit tragicky. Jenom opravdová autorita Písma svatého může zachránit lidstvo před totální revoluci a před fanatismem nebo extremismem. A to nejsou věci až tak hodně od nás vzdálené.

Sola Fide – pouze víra. Víra je věc, kterou velice často považujeme jako takovou pevninu. Buď člověk věří, anebo nevěří. Buď je křesťan anebo ateista. Ale víra alespoň podle mě není jako pevnina, nýbrž jako moře anebo velké jezero. Není náhodou, že Ježíš za své nejbližší učedníky povolal rybáře. Víra – krom toho, že především je to dar, je to také schopnost spoléhání na Boha. Opravdová víra je tehdy, když vždy v každé situaci právě na Boha můžeme spoléhat. Otázka pro každého z nás ale je, jestli je tomu tak skutečně? Jestli když se děje něco špatného, když se nám nedaří, naše myslí a srdce směřujeme k Bohu. Anebo hledáme jinou alternativu? Jiného Boha? Ten jiný „Bůh“ nemusí se jmenovat Baal, anebo nějak jinak. Luther ve Větším Katechismu takto vysvětluje 1. přikázání: Nač zavěsíš své srdce a na co se spolehneš, to je vlastně tvůj Bůh. A proto my sami musíme zjistit, jestli cesta naše víry vždy směruje ke správnému Bohu. Anebo něco jiného, buď někdo jiný se stál naším Bohem. Každopádně – a to nám jasně říká dnešní text kázání, nemůžeme poskakovat na obě strany. Protože to nejde. Buď budeme sloužit Bohu, anebo budeme v zajetí ďábla a hříchu.

Konečně Sola Gratia. Pouze milost. Ono slovo milost, tak klíčové pro nás evangelíky, popisuje vlastně to, jak měli bychom chápat náš život. Jako něco co z Boží milosti přijímáme. Když se podíváme na dobu Elijíšův a odmítnutí izraelského náboženství, tak uvidíme, že problém byl v tom, že oni už zapomněli na Boží milost, kterou Bůh ukázal jejích předkům. Když byli na pouští, když měli hlad a žízeň a Bůh jim dal vodu ze skály, dal jim manu a křepelky. Měli všechno, pouze z Boží milosti. A pak přišla doba prosperity. Nic jim nechybělo. Stejně jako nám dnes. I stejně jako nám dnes začíná nám chybět pochopení toho, co je to milost. Protože aby pochopit milost je třeba pochopit nedostatek. Žijeme ve světě, ve kterém máme tak velké možnosti, můžeme cestovat za hranici, můžeme jíst jídla z celého světa. Tolik můžeme. A bohudík, že tolik můžeme. Ale právě – Bohu dík. Berme to jako něco, co je z Boží milosti. Učme se vděčnosti za to všechno dobré co nám dnešní doba přináší. Učme se vděčnosti Bohu, protože bez toho, naše víra slábne. Učme se toho o čem napsal apoštol Pavel: Dovedu trpět nouzi, dovedu mít hojnost. Ve všem a do všeho jsem zasvěcen: být syt i hladov, mít nadbytek i nedostatek – protože po těchto slovech, Pavel prohlašuje ony známá slova: Všecko mohu v Kristu, který mi dává sílu.

Sestry a bratři v Kristu.

Být věrným Kristu, znamená být věrným pouze Kristu. Slovo Boží nás varuje, abychom neposkakovali na obě strany jako kdysi Izraelci. Ale – což chci zdůraznit, když jim to řekl Elijáš jejích reakce byla velice pozoruhodná, čteme: Lid mu neodpověděl ani slovo. Za týden bude Den Pokání, každoroční příležitost, aby se nad sebou zamýšlet, vyznat svůj hřích Bohu a rozhodnout se s Boží pomoci svůj život změnit. Bůh neočekává od nás abychom hned řekli své radikální ano anebo ne. Ale Bůh chce, aby když už zazní ono ANO, tak aby bylo opravdové. Když Elijáš varoval své rodáky před synkretismem, před zradou svého náboženství, tak byl to teprv počátek dlouhé, těžké a bolestné cesty obrácení. Obrácení, které se alespoň statisticky, skončilo neúspěšně. Většina Izraele odmítla víru v pravého Boha. Pamatujme ale u toho na jedno. Když Kristus umíral na kříži, tak neumíral za statistiku. Umíral za hříšníky. Aby každý kdo věří nezahynul, ale měl věčný život. I za nás zemřel Kristus. I když my samotní ne vždy kráčíme přesně podle jeho cesty. I když máme pochybnosti a slabosti, stále je aktuální nabídka a výzva, kterou řekl Elijáš: Je-li Hospodin Bohem, následujte ho. 

Amen.

Mgr. Jakub J. Retmaniak, biskupský vikář

19. neděle po Trojici

Mt 9,1-8: 1Ježíš vstoupil na loď, přeplavil se na druhou stranu a přišel do svého města. 2A hle, přinesli k němu ochrnutého, ležícího na lůžku. Když Ježíš viděl jejich víru, řekl ochrnutému: „Buď dobré mysli, synu, odpouštějí se ti hříchy.“ 3Ale někteří ze zákoníků si řekli: „Ten člověk se rouhá!“ 4Ježíš však poznal jejich myšlenky a řekl: „Proč o tom smýšlíte tak zle? 5Je snadnější říci ‚odpouštějí se ti hříchy‘, nebo říci ‚vstaň a choď‘? 6Abyste však věděli, že Syn člověka má moc na zemi odpouštět hříchy“ – tu řekne ochrnutému: „Vstaň, vezmi své lože a jdi domů!“ 7On vstal a odešel domů. 8Když to uviděly zástupy, zmocnila se jich bázeň a chválily Boha, že dal takovou moc lidem.

Sestry a bratři v Kristu!

Jsme přesně týden před velkým výročím Reformace i úplně náhodou máme dnes v 19. neděli po Trojici právě velice reformační téma, které obsahuje v sobě dnešní Evangelium. Co je na tom zvláštního? Zvláštnosti je zde skutečně hodně, a proto chtěl bych se zaměřit jen na několik z nich. Tento příběh popisuje nám evangelista Matouš. Pro zajímavost řeknu, že těsně po tomto příběhu v jeho Evangeliu se nachází popis povolání právě apoštola Matouše. To ale tak na okraji.

Evangelista popisuje nám příběh jednoho nemocného člověka, který byl ochrnutý a ležel celou dobu na lůžku. Tento druh nemoci je nám po dnes známý a stále neexistuje na ní nějaký zázračný a efektivní lék. Je to vždy velice kruté a těžké a to pro samotného nemocného, ale i pro jeho rodinu. Je to vždyť situace, když jednotlivec není schopen se sám o sebe postarat, když vyžaduje vlastně celodenní péči, člověk chromý nemůže vždyť ležet jenom v lůžku, protože tehdy končí se to další nemoci a to proleženinou. Kdo a jak se staral o toho chromého z Evangelia, toho nevíme. Jak přesně vypadal zdravotní stav toho člověka, toho také nevíme.

Vlastně můžeme jenom kreslit různé scénáře jako to mohlo být, co tento člověk cítil. Na co ještě očekával. No právě. Na co ještě očekával? Co měl před sebou? V podstatě už jenom smrt. A tak v jeden den, v den, který si tento chromý člověk ani nenaplánoval, do rybářské vesnice Kafarnaum v Galileji přišel samotný Ježíš. Bylo to hned po tom, jak uzdravil hodně lidi – včetně tchyně apoštola Petra, pak když vzkřísil mládence z Nain, takže místní lidé věděli, že tento Ježíš, je to někdo výjimečný, někdo kdo děla obrovská znamení a zázraky. Popis Matoušův je zde velice stručný, ostatní Evangelisté popisuji nám, že místo ve kterém byl Ježíš bylo tak zaplněno, že přátelé chromého museli udělat díru ve střeše aby se mohli dostat k Ježíši. Podívejte se kolik námahy. Kolik tam bylo determinace. Oni věděli, že pravděpodobně, že to je pro něho jedinečná šance, že když dnes nezůstane uzdravený, tak možná už do konce života bude v posteli. Tento člověk měl obrovské štěstí. Obrovské. Ježíš uviděl chromého, uviděl jeho známé, kteří s vírou ho k němu přinesli. A pak řekl: „Buď dobré mysli, synu, odpouštějí se ti hříchy.“ Představte si tuto situaci a reakci, která mohla tehdy vzniknout. Všichni očekávali na velice konkretní zázrak – ozdravení. A Ježíš místo toho, aby ozdravil tohoto člověka, říká pouhá slova. Zklamání?

Co to ale za slova, která řekl Ježíš? Zde chci navázat na dějiny a konkretně na dějiny evangelické církve na Těšínsku. Až do tolerančního patentu v roce 1781 jediný luteránský kostel pro evangelíky na Horním Slezsku a na Moravě byl v Těšíně, známý doufám všem Ježíšův kostel. Lidé měli do tohoto kostela velice často obrovsky dalekou cestu. Návštěva kostela to nebyla otázku několika hodin, ale občas i pár dnů cestování. Proč lidé cestovali do Těšína? Aby uslyšet kázání? Vždyť měli doma Postily, mohli si přečíst kázání v každou neděli. Tak proč cestovali do Těšína? Aby společně zazpívat? Vždyť měli doma Třanovského kancionál a mohli v rámci domácí pobožnosti zpívat společně písně. Tak proč cestovali do Těšína? Co neměli doma? Třeba neměli právě táto slova – odpouštějí se ti hříchy. Nemohli slyšet slov rozhřešení, nemohli přijímat dary těla a krve Krista. Nemohli zažit společenství věřících. Právě proto cestovali do Těšína. Právě proto věnovali občas i několik dnů, aby si sednout do lavic, a nalézt pro svou duší takové potěšení.

Dnes už tak necestujeme. A koneckonců nejsmutnější je tento obraz, když je Zpověď a Večeře Páně po bohoslužbě a v kostele zůstává jen několik lidi. Je to skutečně smutné. Protože co to ukazuje? Že nemáme zájem o Boží odpuštění? A možná, že problém je v tím, že my nevíme co je to vlastně Boží odpuštění. Vidíme tam jenom nějakou formulaci, kterou říká pastor a pak následující sbírku za oltářem… . A možná je to něco víc? Ano, rozhodně, je to něco víc. Slova Božího odpuštění je to začátek nového života. Je to očištění naše duše. Hygiena našeho svědomí. To jsou drazí, pro křesťanský život věcí základní. To, že člověk může přijít do kostela, a pokud mu to bohoslužebný prostor nabízí – a měl by nabízet vždycky, tak může pocítit očištění svého svědomí, obnovení relace s Bohem, to je drazí opravdu krasná a neuvěřitelně důležitá věc. Vždyť – podívejte se. Každý z nás svým způsobem prožívá týden po týdnu. V práci, v škole, na důchodě. O samotě a v společenství. Máme na sobě menší anebo větší zodpovědnost. Možná máme hodně k práci, u toho ale málo času a sotva stíháme. Jsme unavení, nejistí, plní stresu. To je drazí běžný popis běžného, soudobého člověka. I když máme úspěch za úspěchem, tak nemůžeme říci, že tento život je jednoduchý, že stále máme plno energie, důvěry.

Každý člověk, potřebuje systematicky, jednou za určitý čas udělat něco pro sebe – třeba vyrazit na dovolenou, anebo obvyklou procházku, či poslouchat nějakou hudbu, přečíst nějakou knížku. To má obrovský vliv na náš život z celého psychosomatického hlediska. Ale krom toho, krom těchto věci, které většina lidi více méně dělá, je třeba aby byl ještě tento náboženský element, konkretně očištění z hříchů. Očištění z hříchů nám nenabídne jakákoliv cestovní kancelář, jakékoliv místo i kdyby bylo ono považováno za posvátné, nenabídne nám to hudba a četba, nabídne nám to jenom samotný Pán Bůh, který skrze službu církve nabízí to nám, pokud litujeme, věříme a chceme měnit náš život. Slova rozhřešení to nejsou pouhá slova. To jsou slova života.

Když Ježíš řekl táto slova chromému, najednou se objevila velice zajímavá situace. Čteme: někteří ze zákoníků si řekli: „Ten člověk se rouhá!“ V Lukášově Evangeliu zákoníci a farizeové říkají ještě: Kdo může odpustit hříchy než sám Bůh?“ Takže oni tvrdí, že Ježíš nemá právo odpouštět hříchy. Ale mezi shromážděnými lidmi byl určitě ještě jeden názor – Ježíš řekl chromému o odpuštění hříchu, a ve skutečnosti nejen nemůže něco takového udělat, to ještě víc – jistě není schopen uzdravit tohoto nemocného. Takže máme zde chvíle napětí, chvíle nejistoty. Na to ale čekal Ježíš a položil všem otázku: Je snadnější říci ‚odpouštějí se ti hříchy‘, nebo říci ‚vstaň a choď‘? Je to jasné, že vždycky je snadnější říci jakési slova, než udělat konkretní skutek. To víme. Oni to také věděli, a proto si mohli pomyslet, že Ježíš potvrzuje, že říká prázdná slova. Ale to co za pár chvíli udělal náš Spasitel bylo zde rozhodující: „Vstaň, vezmi své lože a jdi domů!“ On vstal a odešel domů. Proč právě takto udělal Ježíš? Proč bylo to očekávání, nejistota, proč se z toho stál takový trochu divadelní akt? Odpověď dává nám Ježíš: Abyste však věděli, že Syn člověka má moc na zemi odpouštět hříchy.

Syn člověka – to znamená Ježíš Kristus má moc odpouštět hříchy. Ale – a teď důležité, to neznamená že se toto pravidlo omezuje jen ke přímému působení Ježíše na zemi, anebo potom v podobě udělování rozhřešení ordinovanými služebníky – to je jedná věc, ale zde jde o ještě něco víc, každý z nás, má a přesně řečeno musí odpouštět hříchy – svým viníkům. Odpouštět. Odpouštět to nezmámená říct několik specifických slov. Slova v odpouštění to jenom nastroj. V podstatě ani by táto slova nebyla potřebná. Ale to co je třeba, to to, aby to odpuštění se stalo faktem v naším srdci a aby tento druhý, náš bližní, náš viník, viděl, nebo cítil, že je mu odpuštěno. To samozřejmě neznamená nějakou anarchii, že třeba někdo někomu zavraždil bratra a teď se on musí hned smířit s tímto vrahem, a pak se příběh končí. Ne. Když někdo udělal něco špatného, dokonce i když toho nelituje – tak za prvé je něco takového jak světská spravedlnost – v podobě policie, soudů a tak dále, za druhé je modlitba k Bohu, aby obrátil srdce toho člověka. To je už v rukách Božích, nebo v rukách státu. Ale to co je v naších rukách – to je v křesťanech, to dávání odpuštění – neboť jak říká nám Ježíš v Evangeliu: Jestliže však vy neodpustíte, ani váš Otec, který je v nebesích, vám neodpustí vaše přestoupení.

Sestry a bratři v Kristu!

Podívejte se jak obrovsky se změnil život tohoto bídného chromého člověka. Než setkal Ježíše, jeho život měl před očima už jenom smrt. Najednou tento člověk uviděl před sebou novou skutečnost – život. A to drazí, není věc, která se stala jenom jemu, jenom kdysi, jenom v Ježíšově fyzické přítomnosti. Neboť proto existuje křesťanská církev, aby takové věci měly místo stále. Abychom my, stále, měnili naše hledisko, na lepší, na takové ve kterém je plno naději, na takové ve kterém to co je před námi je skutečně krasně a pozoruhodné. Na takové ve kterém nejsme otroky naších chyb. Křesťanství je to útek z otroctví. Přesně tak jak kdysi Izraelci utekli z Egyptského otroctví, přešli vodou do svobodné země, a měli před sebou život. My také, pokřtění v Krista, zaznamenání s darem odpuštění, máme před sebou život, nedělní bohoslužba je místo které tento život v nás obnovuje, a každodenní realita je místo ve kterém tento život máme uplatňovat, Bohu na chválu, a lidem na svědectví. Amen.